Czasy w których żyjemy nieodłącznie związane są z cyberprzestrzenią i elementy życia rzeczywistego z wirtualnym funkcjonowaniem coraz widoczniej się przenikają. Jest to szczególnie widoczne w zakresie języka, jakim się na co dzień posługujemy - czerpiemy z Internetu na każdym kroku, nierzadko nie zdając sobie z tego sprawy.
Wiele aktywności życia codziennego podporządkowana jest aktywności w Internecie (jak chociażby robienie zdjęć specjalnie na Facebooka) i nie potrafimy oraz nie chcemy różnicować rzeczywistości dostępnej w cyberprzestrzeni od tej poza ekranem swojego komputera.
Faktem jest również, że do Internetu mamy obecnie dostęp nie tylko przy wykorzystaniu stacjonarnego komputera czy tradycyjnego laptopa. Mnóstwo jest urządzeń mobilnych (smartfony, tablety), które towarzyszą nam niemal w każdym momencie życia. Nic zatem dziwnego, iż internetowy język przekłada się na to jak wysławiamy się na co dzień. Zmiany w zakresie wysławiania się widoczne są najbardziej na przykładzie młodego pokolenia.
Przede wszystkim zastępujemy słowa dotychczas używane innymi i poszerzamy zakres ich zastosowania. Przykładowo - spamowanie oznacza w dzisiejszym świecie już nie tylko niechciana pocztę elektroniczną, ale także zasypywanie kogoś chociażby wiadomościami SMS.
Również facebookowe określenie "lubię to" przenosimy do codzienności i mając na myśli komentowanie internetowe oceniamy rzeczy czy ludzi w życiu codziennym. Pomimo, że język polski jest bardzo bogaty i posiada wiele możliwości wyrażania swoich myśli, to w momencie gdy chcemy wyrazić swoją aprobatę bardzo często używamy facebookowego "lubię to".
Przekształca go i modyfikuje - zarówno poprzez przenoszenie z Internetu określonych nazw (na przykład googlować - wyszukać), jak i używania internetowych skrótów myślowych (na przykład IMO - In My Opinion). Niestety, przekształcenie te nie zawsze rozwijają polski język, a często wręcz czynią go bardziej ubogim.
Doskonałym przykładem modyfikacji, które wpływają negatywnie na sposób wysławiania się, jest popularne wśród młodzieży "co ja pacze". Wyrażenie "co ja pacze" to swoisty mem internetowy, czyli coś co naśladujemy i powtarzamy. Kot nierozerwalnie związane z omawianym terminem zintegrował się z życiem w Internecie, a wyrażenie zyskuje zwolenników wśród coraz większej liczby populacji (ma nawet ma swój program w TYN). Rozwój omawianego memu internetowego przekłada się na wyrażanie nastawienia emocjonalnego czy opinii również w życiu "rzeczywistym".
Należy sobie jednak zadać pytanie czy omawiane zjawisko to tylko niegroźna zabawa z językiem, ewolucja polszczyzny, a może jest to jeden z początkowych elementów degradacji dotychczas używanego języka uznawanego za standardowy i ponadczasowy? Przecież nie tylko młodzież używa tego wyrażenia, ale używane jest nawet do nadawania nazw programów w telewizji. Możne się zdarzyć, że Internet będzie stopniowo odmieniał oblicze języka polskiego - niekoniecznie jednak na lepsze. Zauważmy, że młodzież czyta znacznie mniej książek niż jeszcze kilkanaście lat temu i znajomość polskiej ortografii jest nierzadko coraz gorsza.
Jak się do tego ma propagowanie nieprawidłowych wyrażeń? Otóż - będą one za jakiś czas uznane za prawidłowe i część osób nie będzie potrafiła określi co w nich jest błędnego. O ile można zrozumieć najmłodsze pokolenie propagujące takie wyrażenia, które zawsze dążyło będzie do swoistej niezależności językowej i wyróżnienie się - o tyle my dorośli powinniśmy jednak traktować tego typu "nowości" z przymróżeniem oka.
Nie ma nic złego w tym, iż Internet sprzyja powstawaniu nowych słów, skrótów, czy wyrażeń. To oczywiste, że dążymy do upraszczania sobie życia. Nie musi to być jednak sprzeczne z dbałością o nasz poprawny polski język, który powinien być naszą dumą. Obowiązkiem dorosłych (a przede wszystkim dojrzałych) Internautów jest nie tylko kulturalne wyrażanie się w sieci, ale również dawanie dobrego przykładu dotyczącego używanie prawidłowego języka. Przecież rozwój Internetu nie musi oznaczać ani rezygnacji z innych źródeł pozyskania wiedzy (jak chociażby ponadczasowe książki), ani nie musi wypaczać naszego sposobu wyrażania się - a ewentualnie modyfikować go w dobrym kierunku.
W odpowiedzi na coraz częstsze przekształcenia językowe pojawiające się w sieci Narodowe Centrum Kultury oraz Rada języka Polskiego zorganizowały kampanię budzącą do życia świadomość językową Polaków. Można nieco przekornie stwierdzić, że świadomość ta została na jakiś czas uśpiona i obecnie należy ją na nowo rozbudzić. Kampania społeczno edukacyjna o tajemniczej nazwie "Ojczysty - dodaj do ulubionych" również posługuje się medium jakim jest Internet - aby coś bowiem w cyberprzestrzeni zdziałać, należy się z nią właściwie identyfikować.
Kampania akcentuje fakt, że każdy Polak z osobna odpowiedzialny jest za wartość języka polskiego, jego prawidłowy rozwój i ewentualne przeobrażenia. Nawet na Facebooku powstała strona kampanii, która przypomina o roli języka polskiego i podnosi świadomość językową oraz zachęca do przyłączenia się do akcji. Omawiana Kampania Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego objęta została patronatem Prezydenta RP.
W sieci dużo łatwiej jest nam wyrażać kontrowersyjne opinie czy krytykować - gdyż czujemy się anonimowi i nie spotkamy się z odpowiedzią "twarzą w twarz" Nie zostaniemy negatywnie naznaczeni społecznie za nasze poglądy, ani napiętnowani wśród najbliższych. Można powiedzieć, że niektóre czynniki związane z Internetem sprzyjają niekulturalnemu wyrażaniu się, jednak nie jest to jednoznaczne.
Tak naprawdę wiele zależy od naszej kultury osobistej i tego co sobą prezentujemy. Jeśli bowiem na co dzień nie używamy wulgaryzmów, a robimy to w cyberprzestrzeni - nie jesteśmy sobą w życiu rzeczywistym i udajemy kogoś innego, a w sieci pokazujemy prawdziwą twarz. Prostactwo, nawet jeśli ukrywane, prędzej czy później wychodzi na jaw - a Internet sprzyja ujawnianiu negatywnych postaw. Błędnym jest stwierdzenie, że jesteśmy w sieci zupełnie anonimowi i możemy bezkarnie wyrażać swoje komentarze względem innych osób. Owszem, opinie wyrażać możemy - ale kulturalnie i bez obrażania nikogo. Inne zachowania mogą wiązać się z negatywnymi skutkami po stronie prawa.
O tym, że spora część internatów jest nietolerancyjna wobec odmiennych poglądów nikogo nie trzeba przekonywać. Wystarczy wziąć udział w dyskusji na forum, czy w grupie dyskusyjnej. Bardzo często prędzej czy później pojawi się tam osoba, która będzie chciała zakłócić kulturalną i pozbawioną chamskich odzywek rozmowę.
Wrocławscy filmowcy - Bartłomieja Szkopa i Grzegorz Cholewa postanowili przygotować prowokację, która ukaże agresję panującą w sieci i być może da ostatecznie do myślenia części z nagannie wyrażających się internautów.
W serwisie YouTube udostępniono filmiki pojawiające się pod nazwiskiem "Grażyna Żarko" . Nagrania przedstawiały kontrowersyjne poglądy nauczycielki i porady dotyczące wychowania młodzieży. Wśród porad można było posłuchać o konfiskacie komórek uczniów za nieprawidłowe zachowanie, czy też o targaniu za uszy i klęczeniu z doniczkę przed klasą.
Proponowane metody wychowania uznać należy za niedopuszczalne, nie mniej jednak lawina krytyki i wulgaryzmów jaka posypała się na kobietę przeszła oczekiwania nawet twórców prowokacji. Internauci nie przebierali w słowach i straszyli bohaterkę filmików śmiercią. Zatrudniona do prowokacji Anna Lisak również nie spodziewała się aż takiego napiętnowania ze strony społeczeństwa i tak dużej fali nienawiści - trudno się więc dziwić, że po jakimś czasie zaczęła się tych komentarzy rzeczywiście bać.
Sprawa w końcu wyszła na jaw i okazało się, że Grażyna Żarko to postać fikcyjna. Pozostał jednak bardzo duży niesmak wobec ogromnej liczby internautów, którzy w sposób naganny zaprezentowali swoje opinie, a także posunęli się doi stosowania gróźb karalnych. Jest wiele metod przeciwdziałania nieprawidłowym metodom wychowywania stosowanym przez nauczycieli - internauci postawili jednak w zdecydowanej większości na obelgi i agresję.