Seks w internecie czyli mało innowacyjny pomysł na dochodowy biznes

07 sierpnia 2012 Agnieszka
Z erotyką i seksem mamy do czynienia na każdym kroku. W internecie tematyka ta jest na wyciągnięcie ręki i dla wielu jest to świetny interes. Niestety ma również swoją drugą, ciemną stronę.

Sex w Internecie

Władza, pieniądze i seks. Mówi się, że to wokół nich kręci się świat. Dla zwykłych użytkowników sieci tematy te są albo odrażające i budzące niesmak, albo intrygujące i często interesujące. Dla osób będących blisko tematyki seksu w Internecie jest to przede wszystkim niezwykle dochodowy biznes.

Część internautów widzi w pornografii internetowej i prostytucji jedynie przejaw wyuzdania kobiet i pędzącego w przepaść świata, pozbawionego norm moralnych. O ile co do tego pierwszego nie mogę się zgodzić do końca (bo przecież to popyt nakręca podaż - zatem nie tylko kobiety za to odpowiadają), o tyle systematyczne łamanie norm moralnych i etycznych mogę uznać za zasadne.

Problem jednak tkwi w tym, że ta "chyląca się ku upadkowi etyka" nie jest ani zjawiskiem nowym, ani nagle nas bulwersującym. Prostytucja, tak samo jak nierówności społeczne, istniała od zawsze. Tym bardziej powinniśmy zatem mieć na ten temat wypracowane zdanie i opracowane metody zwalczania takich przejawów omawianej działalności, które mogą wydawać się zbyt ingerujące w życie społeczeństwa.

Dlaczego seks w Internecie jest tak atrakcyjny

Przede wszystkim dlatego, że jest anonimowy. Strony z pornografią to wyjątkowo często odwiedzane witryny - dla frazy „sex” w wyszukiwarce Google mamy na dzień dzisiejszy aż 578,000,000 wyników. Ogromnym zainteresowaniem cieszą się serwisy społecznościowe skupiające prostytutki i (prostytutów). Działają one na tej samej zasadzie co Facebook czy Nasza Klasa.

Pani, która zmierza sprzedać swoje wdzięki zamieszcza swoje zdjęcia, dodaje opis, decyduje o tym jakie dane kontaktowe podać. Można powiedzieć, że działalność pornograficzna w Internecie idzie z duchem czasu i uczy się od najlepszych serwisów. A może to one uczą się od niej? Tak czy inaczej pornografia i płatny seks była, jest i będzie. Czy jednak oznacza to, że mamy się godzić na wszechobecność treści o tej tematyce?

Polityka Google dotycząca umieszczania reklam AdWords o tematyce erotycznej

Polityka Google w zakresie umieszczania reklam AdWords o tematyce erotycznej to przykład dobrych praktyk przeciwdziałania rozpowszechnianiu treści o tematyce seksualnej na skalę masową. Google AdWords nie wyraża zgody na reklamowanie usług erotycznych czy prostytucji. Jedynie takie strony jak kluby tańca erotycznego, czy portale randkowe o tematyce erotycznej mogą być promowane w kategorii „tylko dla dorosłych”. Promocja tych witryn możliwa jednak jest tylko i wyłącznie w reklamach tekstowych.

Dostęp do pornografii w Internecie

Jak wiadomo najmniej odporne na różnego rodzaju treści niebezpieczne są najmłodsze umysły (chociaż i te starsze czasem nigdy nie dorastają). Zauważmy, że wejście na stronę internetową zawierającą treści pornograficzne jest dostępne dla wszystkich - wystarczy potwierdzić, że ma się ukończone 18 lat.

Może to zrobić zatem teoretycznie nawet dziecko 10-letnie. Z pewnością nie pomaga rodzicom również świadomość, że praktycznie wszystkie programy do filtrowania treści w Internecie można tak szybko usunąć, jak i zainstalować. Ciekawa jestem czy na prawdę żadna firma do tej pory nie potrafiła wymyślić skutecznego programu blokującego takie strony? W dobie smartfonów, tabletów, nowoczesnych laptopów? Widocznie nikomu na tym nie zależy.

A dlaczego?

Bo nie zabija się kury, która znosi złote jajka - a taką kurą z pewnością jest przemysł pornograficzny i prostytucja w sieci. Tylko, że najmłodsi raczej nie są najlepszymi odbiorcami wytworów tego przemysłu.

Nie interesuj się bo otworzysz puszkę Pandory

Jakiś czas temu postanowiłam szerzej przyjrzeć się problematyce serwisów, na których Panie polecają swoje usługi seksualne za określoną kwotę. Zastanowiło mnie, czy portale o tym profilu działają zgodnie z obowiązującym prawem. Wydawało mi się bowiem, że pośredniczenie w prostytucji jest w naszym kraju nielegalne. A dodać trzeba, że portale te pobierały opłatę za zamieszczenie na nich swojego profilu. Oczywiście - nie oceniam tego typu serwisów z moralnego punktu widzenia, interesowało mnie tylko i wyłącznie obowiązujące prawo.

Zapytałam o to grzecznie w mailu, dostałam jednak odpowiedź równie grzeczną, ale zarazem "delikatnie" sugerującą i szczerze mi doradzającą - abym w to nie wnikała. Uwagę zrozumiałam i postanowiłam więcej z portalem się nie kontaktować.

Niestety Panie, które miały w tym serwisie swoje ogłoszenia również nie wypełniły wysłanych przeze mnie ankiet dotyczących prostytucji w sieci. Czyżby już nie były skłonne bezinteresownie pomagać innym bez odpowiedniej zapłaty? Cóż - będę musiała opracować inną taktykę prowadzenie badań. Wywiad, ankieta, ani obserwacja jak się okazało, nie wchodzi w grę.
 

Pedofilia - czy na prawdę tak trudno z nią w sieci walczyć

Powszechnie wiadomo gdzie pedofile szukają w sieci swoich ofiar - na portalach społecznościowych, czatach, w pokojach dyskusyjnych. Pedofile bez żadnych konsekwencji mogą podejmować rozmowy z dziećmi na tematy niekoniecznie związane ze szkołą i nauką. Pedofilia, jako zjawisko niezwykle groźne społecznie, niestety rozpowszechnia się dzięki specyfice Internetu.

Jak na razie Internet wykorzystywany jest skutecznie tylko przez pedofilów - do prowadzenie poszukiwań i łowów. Szkoda, że służby zajmujące się bezpieczeństwem w kraju nie podejmują próby zlikwidowania wroga jego własną bronią. Przecież bez problemu można byłoby dokonać chociażby prowokacji, które miałyby na celu wykrycie prawdziwych intencji "internetowych rozmówców z małoletnimi". Wystarczy trochę czasu, kreatywności i chęci.

Nawet jeśli uchronione zostanie jedno dziecko - będzie to sukces. Faktem jest, że w sieci codziennie "grasuje" mnóstwo pedofilów i wiedzą, że ich aktywność w Internecie nie będzie raczej zdemaskowana. Oczywiście - zdarzają się pojedyncze przypadki wykrycia grupy pedofilów, czy złapania zboczeńca na gorącym uczynku.

Ale dlaczego nie ma chociażby prowadzonych na szeroką skalę kampanii przeciwdziałających temu zjawisku?

Prowokacje wobec pedofilów w teorii i praktyce

Prowokacje Policji zmierzające do wykrycie pedofilów w sieci są od kilku lat dozwolone przez obowiązujące prawo. Warto zastanowić się dlaczego tak rzadko słyszy się o wykorzystaniu tej metody walki z pedofilią i czy aby prawo nie chroni nadal zboczeńców seksualnych, uderzających w najmłodszych. Przepisy dotyczące prowokacji w Internecie nie są sprecyzowane. Kontrowersje budzi chociażby fakt, że Policja nie może zakładać fikcyjnych kont na portalach społecznościowych w celu zdemaskowania zboczeńców seksualnych. Policjanci na co dzień zajmujący się ściganiem pedofilów w Internecie są niestety ograniczeni przez przepisy, które powinny ułatwiać, a nie utrudniać ich działania. Mogą bowiem zostać oskarżeni nawet o podżeganie do popełnienia przestępstwa.

Teoretycznie zatem prowokacje w sieci wobec pedofilów stosować mogą, w praktyce zaś – wokół tej kwestii narosło mnóstwo niejasności. Prawo jest skonstruowane tak, że samo namawiania małoletniego do spotkania nie zawsze uznawane jest za czyn karalny – widać w wielu dziedzinach nadal trzeba tragedii, aby podjąć jednoznaczne kroki. Czy mamy zatem do czynienia z kolejnym martwym przepisem? Obawiam się, że to pytanie pozostanie niestety przez dłuższy czas bez odpowiedzi.

Na szczęście zdarzają się przypadki udanych akcji prowokacyjnych, w wyniku których pedofile trafiają w sidła wymiaru sprawiedliwości. Znany jest niedawny przypadek, gdzie czujność ojca 11-letniego dziecka doprowadziła do złapania na gorącym uczynku niebezpiecznego pedofila w Gdyni. Mężczyzna przyłapał córkę na rozmowie przez Internet z dorosłym mężczyzną. Nie ujawniając, że jest ojcem kontynuował rozmowę, udając dziewczynkę. Zboczeniec niczego nie świadomy, umówił się na spotkanie i nie ukrywał swoich intencji wykorzystania seksualnego. O sprawie powiadomiona została Policja, która przygotowała zasadzkę, a pedofil został złapany. Miejmy nadzieję, że i kara go nie ominie.

Niedawno głośno było również o międzynarodowej akcji mającej na celu zdemaskowanie pedofilów rozpowszechniających w sieci materiały z pornografią dziecięcą. Akcja miała kryptonim „Carole”, a w jej wyniku zidentyfikowano setki przestępców. W operacji udział wzięło aż 141 krajów – co pokazuje, że omawiany problem jest obecny praktycznie wszędzie. Akcja „Carole” to jedna z największych aktywności przeciwdziałających szerzeniu się pedofilii na skalę międzynarodową.

O tym, że pedofilia w sieci to nie pojedyncze incydenty, ale poważne i negatywne zjawisko społeczne można przekonać się wchodząc na jakikolwiek czat i udając głupiutką dziewczynkę. Zapewniam, że bardzo szybko trafimy na Panów zainteresowanych wykorzystaniem dzieci poniżej 15 roku życia. Powinna to być cenna wskazówka dla osób zajmujących się zawodowo przeciwdziałaniem omawianemu zjawisku i dążących do zdemaskowania pedofilów. Poniżej przedstawiam przykładową rozmowę prowokacyjną, zapisaną po kilku minutach pobytu na czacie w portalu Interia.pl na regionalnym kanale chatu.
 

Prowokacja na chacie
 

Opisywana przeze mnie tematyka z jednej strony jest krytykowana, z drugiej strony jednak występuje do niej dziwny dystans społeczny. Jest to temat z pewnością trudny, jednak moim zdaniem - bardzo przez opinię społeczną, politykę i kampanie internetowe zaniedbany. Zadziwiający jest fakt, że w świecie, w którym "cywilizowane" kraje apelują o spokój i wysyłają swoje wojska na misje pokojowe szerzy się głód, a żołnierze wojsk pilnujących pokoju uprawią seks z nieletnimi mieszkankami innych krajów.

Nie trafia do mnie stwierdzenie, że dopiero współcześnie mamy do czynienia z rozszerzającą się wolnością seksualną. Ona istniała od zawsze, a obecnie przestała być na siłę ukrywana i coraz mniejszym tematem taboo. O ile krytykę pornografii od strony moralnej pozostawiam każdemu według uznania, o tyle warto zastanowić się co zrobić, aby Internet stał się bardziej bezpiecznym miejscem dla młodszych użytkowników.